niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 3- Nowa osoba do grona.

Nowa osoba do grona.
*Miasto Nightwood, kawiarenka "Anteiku", godz. 13:00
-No więc... Opowiadaj jak było z Zerefkiem. -poprosiłam siadając z Rinem naprzeciw dziewczyn. Meredy wyglądała jakby miała wybuchnąć szczęściem, co do niej nie jest podobne. Zaciskała wargi nie wiedząc od czego zacząć. Rukia pacnęła dziewczynę w łeb widząc, że ta się zacięła.
-Nooo czekamy... -wymamrotała, kładąc się na ręce.
-Patrzcie! -krzyknęła tryskając entuzjazmem. Wyjęła ręce spod stołu. Moje oczy spłonęły od blasku diamentu, ukrytego w srebrnej obrączce na jej palcu. -Od dzisiaj mówcie mi Meredy Fernandes. -gdy to powiedziała szczęki wszystkim opadły, a Rukia walnęła się o zieloną lampę stojącą na stole.
-Co takiego?!- spytała piszczącym głosem
-Gdy Zeref odprowadzał mnie do klatki zauważyłam na schodach płatki róż prowadzące do mojego mieszkania. Weszłam do środka i rozejrzałam się po salonie. Na łóżku leżało małe pudełeczko, a w środku ten oto pierścionek. -Odpowiedziała na pytanie. 
-A kiedy się żenicie? -zapytałam przeglądając menu.
-10 sierpnia, to już za kilka miesięcy. No i zgadnijcie kto będzie moimi druhnami... -zaciągnęła.
-KTO?? -zapytała energicznie Kuchiki.
-Wy! - ^.^
-Ey.. Mam być druhną. Ale ja nawet nie znam Pana Młodego! -zwróciłam uwagę.
-A no racja. Zadzwonię po niego. -Meredy wyciągnęła telefon i wybrała numer. -No cześć myszko. (...) No ja też Cię kocham. (...) Nie, ja bardziej (...) Nie, bo ja. Dobra, nie ważne. (...) Nosz kuźwa, odpuść, bo ja wygrywam! 
-Ah te małżeńskie problemy. -westchnęła Rukia.
-Wybaczcie, zaraz wracam. -powiedziała Meredy, biorąc w rękę białą kurtkę i wyszła na dwór ciągle mrucząc do słuchawki "nie, ja bardziej."
-To... Z kim idziesz na wesele? -zapytałam z ciekawością Rukii.
-Jak to z kim? Z Renjim oczywiście!
-???
-Z takim chłopakiem co ma włosy sterczące jak ananas.
-Możesz jaśniej? -poprosiłam. Rusia się droczyła, czy naprawdę zapomniała, że straciłam pamięć?
-Wysoki, brązowe oczy, czerwone sterczące włosy, ciało w tatuażach i tak dalej.. -opowiedziała rumieniąc się.
-Umawiasz się z kryminalistą? -zdziwił się Rin
-To nie jest kryminalista! Chyba. W każdym razie to naprawdę miły chłopak. -przyznała.- A ty?
-Co ja?- odparłam nie mając pojęcia o co jej chodzi.
-Z kim ty się wybierasz na bal?
-Aaa, o to pytasz. No cóż... -spojrzałam na Rina.
-Ona idzie ze mną. -odpowiedział stanowczo chłopak i przytulił mnie do siebie. Był taki kochany.. i tak ładnie pachniał. Chwila! O czym ja w ogóle myślę? Chyba powoli zaczynałam go...
-Już jestem! -wyrwała mnie z zamysłu uradowana Meryś siadając obok Rukii. -Moje kochanie powiedziało że przyjdzie za jakieś 15 minut.
-Mogę przyjąć zamówienie? -zapytała przesłodzonym głosem młoda blondynka z brązowymi oczami.
-Nie. -powiedziała zniesmaczona Rusia. Uważnie przyglądała się dziewczynie. W końcu jednak zaczęła mamrotać. -Zakryj sobie dół kobieto, majtki Ci widać.
-Rukia! -syknęła na nią Fernandes (przedtem Keith). -Gdzie ty się patrzysz?! Tak przy okazji.. -zwróciła się w stronę blondi. -Ładne te majteczki, ale lepiej ogól nogi.
-Ja tam się nie skarżę.  -wypowiedział z sarkazmem Hanekee.
-Nie patrz. -rozkazałam i zakryłam mu oczy.
-Ale ale ale ale ale...
-Nie. -mruknęłam.
-Czy jest jakiś problem? -zapytał kierownik restauracji. Miał on około 60 lat i ciągle przymrużone oczy.
-Tak. Wydaję mi się, że kelnerki nie powinny mieć tak skąpych stroi. -wyniosła się Kuchiki. Mężczyzna popatrzył przez chwilę na kelnerkę.
-Lucy! Znowu założyłaś zły kostium, marsz do przebieralni.
-Gomene, panie, ale ten kostium jest piękny! -broniła się.
-Szczególnie, że wyglądasz jak prostytutka. -warknęłam na nią. -Masz jakieś 15 lat, o gwałcicielach nie słyszałaś?!
-Albo o mnie! -wtrącił się Rin. Złapałam za jego twarz i cofnęłam go do tyłu.
-Lepiej nic nie mów, bo po nocy możesz się nie obudzić.- szepnęłam, złowrogo mierząc go wzrokiem -Albo zrobię Ci zimną wodę pod prysznicem.
-Uuu. Ja bym się bała. -dopowiedziała Rukia
-Ona nie żartuje, Rin. -ostrzegła go Meredy.
-Ale ale ale ale. Ale ja nie chcę zimnej wody!
-Co ty masz z tym "ale"?! -wrzasnęła Rukia
-Ale ale ale ale ale. No nie mam pojęcia :|
<FACEPALM>
-Ale człowieku ogarnij się! Ale. -syknęła na niego. -Ale to "ale" jest zaraźliwe. ALE HELP! -przeraziła się.
-Niech się Pani prze Pani w ogóle nie przejmuje, pewnie minie. -pocieszyła ją Lucy.
-Idź ty się w końcu przebrać. -wstałam wnerwiona od stołu.
-Idę, już idę. -marudziła idąc powoli na zaplecze. 
-O przyszedł Zeref! -zerwała się Meredy. Popatrzałam na drzwi wejściowe i zauważyłam wysokiego bruneta z czarnymi oczami. Był ubrany w krótkie spodenki, co w jesień było dosyć dziwne i zieloną bluzę, do której zaraz przykleiła się dziewczyna. Chłopak wziął ją w objęcia i podszedł do stolika.
-Cześć wam. -przywitał się.
-Siemasz, jestem Neliel Shura. -podałam mu rękę.
-No przecież ja Cię znam. -zaśmiał się.
-Ale ja Ciebie nie..
-No tak. Jestem Zeref Fernandes. -odpowiedział i uścisnął moją dłoń. -Meryś opowiedziała mi wszystko co się stało, ale ja również nie mogę pomóc. Black wykasował wspomnienia o twoim zamieszkaniu chyba wszystkim.
-Hmm... No cóż, nic na to teraz nie poradzimy, a więc zamówmy w końcu coś do jedzenia. -zasugerowałam siadając obok Rina. Ten przyciągnął mnie trochę do siebie.
-Będzie dobrze, słońce. -szepnął zaczesując mi włosy za ucho. Spojrzałam na niego prosząco. Hanekee pocałował mnie w czoło, a ja oparłam się o jego ramię. Powoli traciłam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy..









sobota, 4 października 2014

Rozdział 2 - Prawdziwa ja cz. 2

Prawdziwa ja cz. 2
* godz. 17:00
-Co się stało? -zapytałam siadając na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdywałam. Widziałam te jasno niebieskie ściany, oraz drzwi do kuchni stojące po mojej lewej stronie. Obok mnie siadł Rin.
-Zemdlałaś gdy poszliśmy do kawiarenki, ale masz tylko siniaka na łokciu. -wytłumaczył. -Ej, ty znasz te dziewczyny? -dodał szeptem i wskazał na dwie kobiety siedzące w prawym rogu pokoju przy stoliku.
-Tak, to znaczy nie. To znaczy chyba... -spojrzałam na nie. Wydawały mi się znajome. Te czerwone oczy u Meredy i jej blada skóra. Ta promieniejąca cera Rukii i jej błyszczące czarne włosy... Z pewnością je znałam, ale jedno mnie w tej chwili trapiło. Czy im Black też wykasował wspomnienia?
-Neliel! -krzyknęła Kuchiki wyrywając mnie z zamyślenia. Zaczęła mnie bardzo mocno ściskać. Keith trochę wolniej, aczkolwiek  równie przyjaźnie podeszła do mnie i poczochrała mnie po głowie. 
-Narysowałam Ci coś jak spałaś Nelu. -Powiedziała z uśmiechem Rukia i podała mi rysunek z króliczkami. Był naprawdę śliczny.
-Dziękuję serdecznie, ale mam do was kilka pytań. -powiedziałam odkładając rysunek na szafeczkę obok.
-Jakich konkretnie? -zapytała spokojnie (jak na wampira przystało XD) Meredyś
-Jak się tu znalazłyście? Czemu nic nie pamiętam? Kim jestem i gdzie mieszkam?
- Eee... To ty nie mieszkasz tutaj? -odpowiedziała pytająco Rukia i pokazała na Hanekee, który poszedł do kuchni po napoje. -Bo z tego co udało mi się zapamiętać, zawsze powtarzałaś, że lubisz takich chłopców, więc myślałam, że jesteście razem. -zaśmiała się po cichu zakrywając usta dłonią.
-CO?! Ja go znam prawie nie znam! -zaprzeczyłam.- Nikogo nie znam...
-Czyżby doktorek wymazał jej całą pamięć? Tylko po co.. -zamyśliła się wampirzyca. 
-Neluś. Bardzo chciałybyśmy Ci odpowiedzieć na twoje pytania, ale nie mamy jak. -dodała po chwili.
-No poza tym jak się tu znalazłyśmy. -przerwała jej Kuchiki. -Zobaczyłyśmy Cię w "Anteiku" (Ta knajpka)  jak upadasz na ziemię i od razu do Ciebie pobiegłyśmy. Biedny chłopak, niósł Cie szybko do domu, a my jak wariatki goniłyśmy go i krzyczałyśmy "Nel! Zostaw Nelusie w spokoju!", a następnie wparowałyśmy mu do pokoju i czekałyśmy tak przy stoliku, aż się obudzisz.
-A więc wracając do naszej rozmowy. -Meredy zwróciła się w moją stronę, nie zwracając uwagi na Rukię. -Dr. Black wymazał wszystko na temat naszego zamieszkania, a w Twoim wypadku wykasował wszystko. Odzyskałam wspomnienia o mnie dzięki Zerefowi. -rozmarzyła się.
-Komu?
-Mojemu chłopakowi. -oznajmiła nadal z głowa w obłokach. -Temu jedynemu...
-Jak to się stało? Jak on to zrobił? -potrząsnęłam nią.
-Miłość złamie każde zaklęcie... <3
<RZYG>
-RUKIA NIE RZYGAJ JAK MÓWIĘ O MIŁOŚCI ZEREFA!
-Przepraszam, ale to jest ochydne. -dziewczyna zaczęła udawać, że wymiotuje, nie powstrzymując się przy tym od śmiechu. No i oczywiście oberwało się jej w nosek od wampirzycy, a Rusia, jak to Rusia, musiała jej oddać. I zaczęły się tak nawalać...
Kilka minut później Rusia jak to Rusia, nie wytrzymała i zamieniła się w wilka, chapiąc Meryśkę za włosy.
-Co tu kurde robi wilk??!! -wrzasnął Rin wychodząc akurat z kuchni i rzucił w zwierze szklanką.
-Mój łeb! -zawyła.
-Won do piekła, bestio wściekła! -Meredy wywołała ze ścian cienie, które usadowiły Kuchiki na ziemi, a ta wściekła zaczęła się jarać ogniem, przez co duszki zniknęły. Tak. Rukusia ma moc ognia..........
-CISZA! I OGARNĄĆ SIĘ! -ryknęłam na cały dom, że wszyscy złapali się za uszy. Wokół mojej głowy pojawił się lodowy wianek przyodziany wzorami mrozu. Strzeliłam delikatnie w dziewczyny wodą, która je całe zmoczyła.
-Eyyy... -zamruczały.
Rukia znowu znalazła się w normalnej postaci i strzeliła w mój diadem ogniem. Ten się rozpuścił i mnie też zmoczył. Szybko jednak wszystko odparowałam.
Po długiej chwili zastanowienia...
-Co to było?! -zapytałam łapiąc się za głowę.
-Jak to co? Twoje moce. -odpowiedziała bez zainteresowania Merryś.
-Moce? Jakie moce? I gdzie ten wilk? -Wyrwał mi z języka zdezorientowany Rin.
-Tutaj baranie. -zawołała Rukia i zmieniła chłopaka w baranka.
-Beee beee? -(Tłumaczenie: Co jest do trawy pastucha?)
Przez chwilę miałam uczucie, że potrafię to odczynić, jednak Kuchiki sama to zrobiła.
-Fuuj. Miałem ochotę zjeść trawę. -Hanekee obleciały ciarki.
Gdy się odwróciłam, żeby posprzątać potłuczone szkło, zauważyłam głaskającą swoje włosy Keith.
-Moje piękne włoski, idę się pociąć żelkami. ;c -Było mi trochę smutno, kiedy na nią patrzyłam. Bez pytania wytworzyłam wytworzyłam wokół jej włosów barierę wodną. Czemu? Nie mam pojęcia. Miałam takie przeczucie. Po paru sekundach woda zaczęła się świecić, a włosy wampirzycy regenerowały się.
-Oh! Arigato Nelu! -podziękowała ciesząc się jak dziecko, któremu kupiło się dużego lizaka.
-Te, wampir! -zawołała Rukia.- Nie byłaś z kimś czasem umówiona na dziewiętnastą? 
-O rany! Na śmierć zapomniałam, Zerefie czekaj na mnie! -Meredy z hukiem wyleciała z domu, nawet nie żegnając się.
-Musicie jej wybaczyć te złe maniery. -przemówiła kulturalnie Kuchiki. -Jej Zerefek na nią czeka w Anteiku. Wpadniemy do was jutro, jeśli tylko pozwolicie. -spojrzała na Rina.
-Ja i tak myślę, że to tylko sen, więc róbcie co chcecie. -wymamrotał i poszedł do łazienki wziąć prysznic. 
-Super! To oyasuminasai Nel. -powiedziała z uśmiechem i przytuliła się do mnie. -Miło było Cię znowu zobaczyć. -dodała wychodząc.
-Oyasumi. -pożegnałam ją.
-O rany... Co za dzień. -wyszeptałam opierając się na drzwiach. -Podsumowując wszytko. Przemawia do mnie moja podświadomość, mam przyjaciółki, którymi jest zakochana wampirzyca i ciut walnięta śmieszka oraz mam dar wody. Cytując Rina: "Ja i tak myślę, że to tylko sen". -podeszłam powoli do łóżka i ułożyłam się wygodnie, czekając na swoją kolej w łazience. Złapałam za rysunek z króliczkami leżący na szafeczce i patrzyłam na niego przez chwilę. -A co jeżeli to nie jest tylko moja wyobraźnia?
Uniosłam rękę trochę w górę i zakręciłam palcem. W powietrze wzleciał śnieżny pyłek, który po chwili dotknął mojej rozpalonej skóry na policzku i roztopił się, zapewniając mi chłodny dreszczyk. Wytarłam twarz i zamknęłam oczy. -Jak to ona mówiła? Miłość złamie każde zaklęcie... -szepnęłam. Merysia powinna się cieszyć, że ma kogoś, tak bliskiego sobie. Tą drugą połówkę. 
 
 




niedziela, 21 września 2014

Rozdział 2- Prawdziwa ja Cz. 1

Prawdziwa ja Cz. 1
*Poranek, Dom Rina.
-Wstaaaaaawaj Aelita.. -budził mnie wytrwale chłopak
-Jeszcze chwileczkę mamusiu...- powiedziałam przez sen.
-WSTAWAJ!!! -wrzasnął mi głośno do ucha.
-Co jest kurde?! -stanęłam momentalnie, jakby porażona prądem.
-Idziemy na zakupy. -wyjaśnił
-Ale jest dopiero siódma.
-Poprawka. JEST DZIESIĄTA!
-O jezusie... -powiedziałam i glebnęłam się z powrotem.
-Ale to łóżko jest milusie. -rozpłynęłam się.
-A jak Ci kupię naleśniki? -zapytał przekonująco.
-Z truskawkami? - zrobiłam minę błagającego dziecka *3*
-Niech będzie.
-Do drzwi!- krzyknęłam.
-A może się ubierzesz?
-Do łazienki! -pognałam szybko. Czekała tam zielona bluzka, za duże spodnie, a także biała bluza z napisami i bielizna. Kiedy już się ubrałam, pojechaliśmy do Galerii.
*
 *Zakupy <3
-Hej, Rin... -zaczęłam
-Niom??
-Skąd masz damskie ciuchy? -zapytałam zdziwiona
-Od mojej sąsiadki Lilynette. -odpowiedział
-Mam być zazdrosna? -zaśmiałam się zastawiając usta ręką.
-Heee??? -zarumienił się. -N..no co ty? Ona ma 16 lat. - xD
-To jakim cudem ja się mieszczę w te ubrania?
-Jak na swój wiek jest całkiem wyrośnięta.
-Widać. -przyznałam łapiąc za spodnie.
Po kilku minutach doszliśmy do butiku.
- WOOOW!!! Ale tu jest SUPER! -wbiegłam do sklepu i od razu chwyciłam 15 bluzek, 5 par spodni i z 60 kiecek. Schowałam się w przebieralni i zaczęłam przymierzać ciuchy...
*
 *Kilka godzin i sukienek później.
-Ta? -pokazałam czerwoną sukienkę z białymi japońskimi symbolami.
-Nie. -powiedział znudzony.
-To? -Włożyłam na siebie długie spodnie i szarą bluzkę z koalą.
-Nie. -odpowiedział kładąc się na czarnej, skórzanej kanapie.
-Ta? 
-Nie.
-Ta?
-To ta sama co poprzednia! -załamał się Hanekee
-Ta?
-Mam dosyć... - <facepalm>
-Ale została już tylko jedna.
-Na reszcie! Arigato Bogu! -ucieszył się Rin 
Pokazałam mu prostą, turkusową sukienkę z do bioder z białym podszyciem.
-I jak? -zapytałam obracając się to w lewo, to w prawo.
 -Ta mi się podoba. -oznajmił z uśmiechem. -Ale już nigdy nie kupuje ciuchów z babami...
-Czyli sama mam wybierać bieliznę? -zapytałam podchwytliwie. 
-Tak właaaściwie, to nie było nawet źle z tymi ubraniami. -zaśmiał się, spalony moim pytaniem.
<pstryk>
Rin dostał w czoło...
-Żartowałam. A ty znowu dałeś się nabrać. - Zaczęłam zwijać się ze śmiechu. Co za facet...
 -Jak ty to robisz? -powiedział i złapał się za głowę.
-Ja po prostu jestem mistrzynią w oszukiwaniu. -machnęłam ręką
-Wrodzona skromność... -wyszeptał załamany chłopak.
-No chodź już na te naleśniki lepiej! -powiedziałam i pociągnęłam go w stronę kasy, a następnie restauracji
Po kilku minutach znaleźliśmy się przy stoliku.
-Wasze zamówienie -Kelnerka podała mi danie. 
Już miałam się zabrać za jedzenie, gdy nagle potwornie zaczęła mnie boleć głowa. Upadłam na podłogę, a łzy same płynęły mi po policzkach.
-Co jest Aelita?! -krzyknął Hanekee i wziął mnie na ręce, żebym się nie poobijała o ziemię.
~Ohayo, Neliel.
-Wyjmijcie mi to z głowy! -powiedziałam zdartym głosem. Kim jesteś?
~Jestem Tobą, twoją podświadomością. Neliel Shuro.
Do kogo mówisz? Wychodź z mojej głowy!
~Nie mogę, ale zaraz przestanie boleć, skarbie... Przebudziłam się tutaj, aby Ci wszystko przypomnieć.  
Aye.
Na początek zaczniemy od przyjaciół... Meredy Keith, czarnowłosa dziewczyna, o czerwonych oczach i bladej skórze.
Przyjaźniłam się z wampirem?
~Nie tępa dzido. Nie dokładnie. To mag ciemności.
Coooooo?
~Nie słyszałaś? 
Loooool.....
~Nie loluj mi tu!
O co chodzi z tą magią ciemności?
~Jesteście wybrańcami. Ty, Meredy, Rukia, Lilynette i Rin.
Ja jestem... magiem? Kto to Rukia? I co do tego ma Rin i jego sąsiadka?
~Rukia to czarnowłosa dziewczyna o fioletowych oczach, a także mag zwierząt.
Taki jakby mag animalsów? 
~Tak... -nawet moja podświadomość ze mną nie wytrzymuje. 
Dobra, postaram się zrozumieć, że moje przyjaciółki to jakieś czarodziejki Winx...
~To nie są żadne Winx, Nel!
Okej. Moje przyjaciółki to magowie ciemności i zwierząt. Ale co ja, Rin i Lily mamy z tym wspólnego?
~To dzięki tobie macie moce, czarodziejko wody. Poznałaś tajemnice nieśmiertelności, która zawierała ukryty sekret, dawnych magów. Przez to Dr. Black wykasował Ci całą pamięć i wyrzucił jak śmiecia.
Kto to ten cały Dr. Black?
~I właśnie jest sprawa z Lilynette. Dr. Black to jej zaginiony 15 lat temu ojciec. Przez to w jakiś dziwny sposób jej kody z komputera połączyły się z twoim umysłem i ona także jest magiem. Magiem natury.
To się zaczyna robić dziwne, pewnie mam tylko jakieś halucynacje...
~Musisz mi uwierzyć. No cóż, będę mówiła dalej bo to moje zadanie. Co do Rina, to Shinigami.  
Bóg śmierci? Jakim cudem on ma moce, skoro się wcześniej nie znaliśmy?!
~Wasze ciała się nie znają, lecz dusze są połączone węzłem. To ten jedyny... Musisz to zapamiętać.
Za dużo wiadomościiiii, mózg mnie boli...
~Chyba masz rację. Jutro wszystko Ci dokładnie opowiem. A tym czasem, Sayonara Neliel Shuro...  
***
C. D. N.  

 
 
      

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 1 -Znaleziona.

Znaleziona.
*Sobota, godz. 21:39, miasto Nightwood. Z punktu widzenia Rina.
-Hm... Mam truskawki, ananasa, banany, marakuje, jogurt... -rozmyślałem. -Nie ma mleka!         
   -wydarłem się wracając ze sklepu
-Jak ja teraz zrobię koktajlik? -zamruczałem smutno. -Muszę wrócić do sklepu, ale z drugiej strony... Za kilka minut zamykają market. Walić to, mleko NADCHODZĘ!
   -pobiegłem najszybciej, żeby zakupić ostatni towar, gdy nagle zauważyłem białowłosą dziewczynę owiniętą cienkim bandażem, leżącą na śmietniku.
-Aaa!!! Ona nie żyje! -krzyknąłem upuszczając na ziemie owoce. -co robić? co robić? Ok. Na kursie pierwszej pomocy mówili, że trzeba sprawdzić tętno. Podszedłem do niej i przyłożyłem palce do jej szyi. -Jałć, ale ona lodowata. Trzeba ją wziąć do domu i zagrzać. -Zdjąłem bluzę, opatuliłem dziewczynę i uniosłem w ramiona.
*
Sobota, godz. 22:03, dom Rina. Z punktu widzenia bohaterki.
-Gdzie ja jestem? -wymamrotałam budząc się.
-W moim domu. -odpowiedział przytulający się do mnie chłopak.
   Szybko oberwał poduszką i poleciał w kosmos.
-Kim jesteś zboczeńcu, co robisz i czemu jestem u Ciebie na chacie?!
-Jestem Rin Hanekee, przytulałem Cię, ponieważ byłaś przemarznięta kiedy znalazłem Cię na śmietniku. A teraz ja zapytam. Kim TY jesteś i co robiłaś rozebrana na dworze?
-rozebrana? -spojrzałam na siebie i zauważyłam, że mam na sobie tylko bluzę chłopaka i nędzny bandaż.    
   Potwornie zrobiłam się czerwona. -Nic nie pamiętam. Nawet jak się nazywam...
-To w takim razie nazwę Cię.. Aelita. -uśmiechnął się patrząc w moje niebieskie oczy. Zaczął się powoli  
   zbliżać. Gdy nasze twarze oddzielało już tylko kilka centymetrów, poczułam bicie mojego serca.
-Co robisz? -zapytałam oddalając się w kąt łóżka.
-Mmm... Sam nie wiem.
-Zboczeniec! -wrzasnęłam waląc go znowu poduszką w dyńke.
-Nie! Czekaj! Nie jestem zboczeńcem! -powiedział łapiąc mnie za rękę. -A może jestem? -zastanowił się   
   chwilę.
-Etto. Proszę, nie uciekaj. Wiesz jak długo mnie tu żadna dziewczyna nie odwiedzała?
-Tak właściwie, nie chcę Cię opuszczać. -szepnęłam pod nosem.
-Naprawdę? -zdziwił się Chociaż był zadowolony. -Miło mi gościć taką ślicznotkę. ^.^
<Jebs>
-Nie mów tak. A po za tym, kupisz mi coś do jedzenia? -spytałam
-Ale jest sobotni wieczór i sklepy są pozamykane!
-To biegnij do żabki!
-Ale to jest 15 km stąd!
-Zapomniałam...
-Pewnie jesteś bardzo głodna.
-Jak diabli. -przyznałam.
*
*2 godz. później.
-Zjadłaś wszystko z mojej lodówki?! -wrzasnął Rin, kiedy zobaczył, że zaspałam w zamrażarce. 
-Ale so siee zieje? -zapytałam niemrawo.
-Chodź. -powiedział i podniósł mnie z podłogi. Poszłam zaspana za chłopakiem przecierając oczy.
-Powinnaś się grzać pod kocem, a nie spać w zamrażalniku. -uśmiechnął się.
-Ale tam jest wygodnie...
-Wot? Wot? Wot?
-No bo tak rześko...
-Nie marudź! Do łóżka i grzać sie. -rozkazał opiekuńczo
 -Aleś ty słodki. -powiedziałam
-Naprawdę? -zarumienił się 
-Nie. Tylko żartowałam. -XD MADA FAKA XD
-BUUU...
-Dobranoc. -powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
~Mam u niej jeszcze szanse! -pomyślał i poszedł spać.
***